Nie taki diabeł straszny, jak go malują, czyli oswajamy… poezję
innowacja pedagogiczna Julii Lorent – Szei, wprowadzona w Gimnazjum nr 5 w roku szkolnym 2013/2014
Moje doświadczenia w pracy nauczyciela j. polskiego w gimnazjum jednoznacznie dowodzą, że współczesny gimnazjalista stroni od poezji. Jest ona dla niego często zbyt trudna, niejednokrotnie wręcz nieczytelna. To negatywne nastawienie powoduje, że młody czytelnik zbyt łatwo rezygnuje z utworów poetyckich. Niechęć uczniów do wierszy niewątpliwie przynosi negatywne skutki w ich procesie wychowawczo-edukacyjnym. Dla mnie bowiem literatura, zwłaszcza poezja, zawsze była skarbnicą mądrości, wiedzy, esencją przemyśleń i doświadczeń genialnego artysty, któremu dane było zrozumieć coś więcej niż zwykłemu śmiertelnikowi. Dla czytelnika zaś, zwłaszcza młodego, takie dzieło może stać się drogowskazem, pomocną wskazówką, pozwalającą odnaleźć właściwą drogę w zawiłościach współczesnego świata, a także spotkaniem z najpiękniejszą i najdoskonalszą formą języka.
Któregoś dnia, wertując jakiś podręcznik, przyuważyłam myśl Janusza Korczaka:
„Jest wiele ludzi dorosłych, którzy piszą tylko dlatego, że się nie wstydzą, są dzieci, które mają wiele ciekawych pomysłów, uwag i spostrzeżeń, a nie piszą przez brak odwagi…”
Słowa te podsunęły mi pomysł, by zachęcić uczniów do pisania poezji. Nie od dziś przecież wiadomo, że nauka przez działanie przynosi największe efekty, mam również pełną świadomość tego, że młodość to okres, kiedy człowiek jest najbardziej twórczy, a w jego umyśle rodzą się wyjątkowe, czasem wręcz genialne pomysły. Wybrałam poezję, ponieważ to ona, jak już wcześniej zauważyłam, dostarcza młodym najwięcej problemów. Chciałam upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: oswoić uczniów ze słowem poetyckim, a zarazem wyłuskać ewentualne talenty bądź dopiero je odkryć.
Staram się w pracy dydaktycznej zarazić młodzież poetycką pasją. Moje działania zaplanowałam jako szereg powiązanych ze sobą, wzajemnie uzupełniających się lekcji, w czasie których uczniowie poznają tajniki poezji, budowę i „muzykę” utworów lirycznych, środki stylistyczne, funkcjonowanie metafory itp. Lekcje te są dla młodzieży nie lada wyzwaniem, nikt bowiem nie zaprzeczy, ze praca nad interpretacją wiersza, rozszyfrowywanie metafor, odczytywanie ukrytych sensów, to wspaniałe wyzwanie intelektualne, z pewnością doskonale rozwijające umysł młodego człowieka.
Kolejnym etapem tych działań jest napisanie własnego wiersza przez każdego z uczniów. Wyniki są różne, ale trafiają się i prawdziwe perełki. Wielu gimnazjalistów nie ogranicza się tylko do jednego tekstu, przynosząc mi do oceny skrzętnie schowane przed światem zeszyty z własną twórczością.
Wszystkie te próby poetyckie omawiam i oceniam. Najlepsze utwory wysyłam na konkursy poetyckie, a całkiem już spora ilość otrzymanych przez moich uczniów nagród potwierdza słuszność tych działań. Okazało się, że młodzi ludzie mają niesamowity potencjał w tej dziedzinie, postanowiłam więc rozpropagować i ocalić od zapomnienia ich twórczość, wydając zeszyty z uczniowskimi wierszami. Wiele utworów moich uczniów znalazło się w przeróżnych antologiach poezji młodzieżowej, a razem z tymi tomikami trafiło do najważniejszych bibliotek w Polsce. Ważnym efektem tej pracy są liczne nagrody zdobywane przez moich podopiecznych w konkursach literackich (na szczeblu miejskim, wojewódzkim i ogólnopolskim), co promuje nie tylko młodzież, ale również placówkę, w której pracuję.
Poezja to nie tylko spotkanie z pięknym słowem czy intelektualna rozrywka, to przede wszystkim spotkanie z mądrością i doświadczeniem minionych pokoleń, a wartości wychowawczej takich zajęć nie można w żaden sposób przecenić. Dzięki takim lekcjom młody człowiek łatwiej może odnaleźć odpowiedzi na zadawane sobie pytania czy mniej boleśnie przeżyć rozterki związane z okresem dojrzewania, buntu, tak powszechnej dziś wśród młodych negacji otaczającej ich rzeczywistości . Poniżej zamieszczam ciekawsze z poetyckich prób z ostatnich lat:
Natalia Białecka
ĘIS ŚEŁILŚYMOD
Trucizna – tak WIĘKSZOŚĆ ludzi ZDOBYWA WŁADZĘ
Zatruwając umysły innych ludzi już nie tylko na ziemi
A my nie szukamy prawdy nie interesujemy się nią
Bierzemy to co jest blisko na wyciągnięcie dłoni
Trucizny nie da się dojrzeć nie da się dotknąć – dlatego tak łatwo zmylić rywala
Który jak się okazuje całe życie był naszym sojusznikiem
Pomagał wiązać koniec z końcem
A my bez litości bez sumienia
Na sam koniec dobijamy go …
I to jest największy problem naszej społeczności
Otwieramy oczy na to co dotyczy tylko nas
Zamazując rękami wszystko co dotyczy innych !
Sens
To taka mała istotka
Która żyje w każdym z nas
Bije jej drobne serce
Posiada pasje – własne myśli
I jak każdy chce pokochać choć raz !
Przetrwać nie znaczy zwyciężyć za wszelką cenę
Przetrwania nie określa się triumfalnym powstaniem
Tym nazywamy moment gdy wiemy że żyjemy realistycznie
Akceptujemy każdą cząstkę każdą komórkę siebie
Bo wyczynem jest móc i potrafić żyć z samym sobą
To największe wyzwanie największy trud
Kiedy dajemy sobą gardzić i pomiatać – stajemy się bezwartościowi
Żyjemy ze swym odbiciem lustrzanym do końca naszej jednej wielkiej niewiadomej
A ludzie którzy życzą nam źle
A takowi istnieją
Niech zachłysną się własnym pragnieniem
I utopią w jego goryczy
Ich życie opiera się na kruchych podstawach …
Tourn-e
Łatwiej jest nam żyć gdy nie mamy kogo kochać
To nielogiczne lecz szczere i bolesne…
Ludzie których obdarzamy szacunkiem i wiarą
Czekają jak wygłodniałe sępy
By tylko zatopić swą jakże dobrze skrywaną nienawiść zazdrość
… czy też niepohamowane uwielbienie
Głód ten staje się nie do zniesienia w końcu wybuchają
I właśnie staje się najgorsze
Cenniejsze niż złoto czy diamenty są nasze własne tajemnice
Dzięki nim można ZNISZCZYĆ nas doszczętnie
W końcu nie zostaje już nic i cały świat zmienia bieg
A wystarczy 1s = 1 kropla łzy
Nasze życie to tourne kiedyś musi się skończyć…
a jak
To zależy już tylko od NAS
Gonitwa bez celu
Wciąż gonimy za czymś, czego nie ma:
Za jasnością poranka w nocy,
Za radością młodego drzewa,
Za niewinnością zdeptaną przez zło świata,
Za miłością do grobowej deski,
Za spokojem oddechu lasu,
Za ciałem bez tęsknej duszy,
Za duszą bez niecierpliwego ciała
Za tym, co niewykonalne, niemożliwe.
Podążamy dalej, szukając życia w śmierci.
A to, co mamy, zamieniamy w pustkę,
Otchłań bez dna.
Mżawka dna serca
I znów rozpoczął się wyścig
pomiędzy światem
a strunami mej zakurzonej duszy.
Już nie czujesz, nie patrzysz,
a więc mówię: start!
Dwie suche krople
spływają po labiryncie policzków.
Nie miałam nawet kapeńki słońca,
By się do tego przygotować.
Maczamy w ciemności to,
czego nie ma-nas! To tylko
wierzchołek kamiennej góry,
co siedzi w sercu. Na dnie.
Księżyc dotknął mych uczuć srebrzystym
uśmiechem,
A me pióro już odtąd nie milknie,
pisze to, co czuje…
Miniświat
Tworzę swój miniświat:
Osobisty, zamknięty,
otwarty tylko dla mnie
pod przezroczystym jedwabiem,
w który wplatam
swoje myśli.
Schowany w ścieżkach zagubionego czasu.
W nim :
steruję każdą maszyną życia,
Gospodaruję każdą ideą.
Od życia pragnę czegoś innego.
Nie chcę swej mrocznej rzeczywistości.
Wspomnienia zakopane wskazówką czasu
W strunach czasu brzęczą łzy tamtych dni
Co zakopały wspomnienie młodości –
Jak piękne matki gotowe do pomocy
A zaczęło się tak …
Przywitany miękkim puchem
Białego poranka świstem
Dorastał dojrzewał człowiek
I skończył pomarznięty przez klepsydrę
Otulony płatkami strąconymi kosą sprawiedliwości
Więc koniec ?
I na nic … tylko według autora
I na nic – to tak łatwo ocenić
Stoję nad przepaści brzegiem
I wsłuchuję się w krzyk spadających kropel
Dosłuchuję się. . . no jak to ocenić?
Tak naprawdę się nie da
To głupie szukać wierności w miłości
To szaleństwo pozwalać złu na niewinność
Co mam robić ?
Poddać się walczyć uciec
A może oddać krzywdę
Boże jedyny jak to zrozumieć odebrać ?
Znów to samo nie chcę już walczyć sama z sobą
Ale wiem, że …
Nadejdą dni kiedy zawrę pokój
I odnowię ocean poczucia że w końcu będzie dobrze
Tylko… jak długo mam jeszcze czekać ?
PATIOTA
Patriota
Hej czy jesteś tam ?!
Czy żyjesz wciąż ?!
Dlaczego nie słyszę twojego oddechu ?!
Tak niemrawo poruszasz ustami
Delikatnie unosisz pierś jakbyś się bał że cię skrzywdzą ugodzą
Odbiorą co najważniejsze – czyste i prawe
Powiedz powiedz proszę … dlaczego milczysz?
Nie ratujesz życia – jak możesz pozwalać by cię ranili ….
Przestań już przestań proszę
I tak przyjdą następni
I pogłębią trumnę
Skleconą przez skrupuły ojców
Widząc ogień na niebie
Wpatruję się w sklepienie niebieskie
I widzę przerażenie w swych oczach
Odbija się ono od krzywego zwierciadła
Od jęków nadziei od gorzkiej miłości
Nie wiem co to jest ?
Stoję sparaliżowana nie mam siły uciekać
Tak bardzo chcę się wyrwać stąd – nie wiem jak
Może to byłby błąd ?
Ktoś bardzo pragnie bym tu została
Bym pochłonięta prze nicość – umarła
To porywa mnie przyciąga do siebie każdą cząstką materii
Czuję jak tracę tlen
Czy usłyszy ktoś ten wewnętrzny wrzask ? – NIE
Czy ktoś wie co czuję ? – NIE
Czy ktoś w ogóle widział ten żar?
Tak – moja dusza jest mym przyjacielem – wrogiem
Rozbite szkło
Wplatasz w sieć swoich kłamstw moją nić
Kolekcjonujesz je po każdym następnym – choć martwym uczuciu
Widzę w twych oczach jak tli się blask i gra śmierć – życie
Pozostawiasz na każdej sączące się rany – nie goisz ich nie leczysz
Wyrzucasz na pustostan jak skrzepniętą krew
Nie próbuj ich teraz zszywać moją przezroczystą nicią
Twe sumienie już dawno umarło
Ten twój żałosny stan – pustostan
Patrzysz jak w rozbite szkło przewlekające krzywe zwierciadło
Pożerasz strukturę ludzkiego życia bez namysłu
Szczęściem wybuchasz gdy wulkan lodu przebija kolejne życie
A wszystko oglądasz jak film
Twoje sny i marzenia pełne krwi – mogą stać się prawdą
Gdy wariacie dojdziesz na tę górę
Nie cofniesz już czasu …
***
Gdzieś w świecie są fani pamiętników
To takie dziwne – niby sucha kartka papieru
A taka osobista wierna oddana
Nigdy Cię nie zawiedzie
Nigdy nie obrazi
Nigdy nie odrzuci
Możesz wyżalić się mu, a on zrozumie poprze lecz nie odpowie
Bo nie ma głosu
Bo nie ma uczuć
Dla niego zamykasz się w sobie
Dla niego krytykujesz swe życie
Dla niego oddajesz w pełni swój własny wzorzysty świat
Gdyż nie ma wierniejszego przyjaciela jakim jest zawarty z papierem pakt
Karolina Ćwiek
Przyjaźń
Przyjaźń – pojęcie, które wiele znaczy.
Jest jak słońce, które przebija się zza chmur,
Choć czasem bezskutecznie.
Uśmiecha się, a jednak roni łzę.
To określenie nie zawsze jest tym, czym powinno.
Buduje, choć i niszczy.
Jak miłość przyjaźń jest piękna, a jednak bywa brutalna.
Jak ona lubi bawić się nami.
Bo przez wiarę do nadziei.
a nadzieja …
Matką głupich bywa.
Inni od innych
Człowiek – istota żywa.
Miejmy nadzieję,
Że także myśląca.
Lecz są wyjątki:
Niektórzy inni od innych
Wyróżniający się z tłumu,
Mówią:
„Lis lepszy od innych zwierząt.”
Tacy są ludzie…
Narkotyk
Na świecie jest wiele uzależnień,
Które dotykają naszej wyobraźni.
Alkohol – ucieczka od błędów –
Lubi się nami bawić.
Papieros – jak środek uspokajający –
Powoli zabija.
Miłość patrzy na nas z daleka
Przez różowe okulary…
A ja tracę wzrok!
Barbara Kołodziejczak
Spowiedź
Panie! Zwątpiłam!
Trzy razy zaparłam się Ciebie!
Życie – potok łez i krwi…
Słońce rankiem gładzi delikatnie po twarzy,
Poprzedzając codzienną apokalipsę.
Księżyc rozlewa swój blask pośród nocy,
zapowiadając pocałunek nowego dnia.
Monotonia…
Co dzień kończy się świat dla kogoś,
kogo przecież mogłam znać.
Mówią, że świat się kończy…
Czemu więc karuzela życia trwa?
Samotna tam, gdzie zachodzi słońce ludzkiego śmiechu,
Topiąc się w szmaragdowym morzu smutków.
Zwierciadło duszy wpatrzone w zło świata.
Wiem, że kiedyś zamknę oczy na wieki
I nie będę musiała oglądać pejzażu z krwi i potu,
Gdzie każdy rozpycha się łokciami, by wejść wyżej.
***
Ona jest wolna jak wiatr,
Na dzień dobry wypija szczęścia szklankę,
Śpiewa jak poranny ptak
W objęciach słońca.
W jej włosach tańczy wiatr,
Choć jej życie nie jest usłane różami,
oczy nie potrafią kłamać.
A czemu?
Bo rozwiązała największą zagadkę życia,
Którą jest miłość – ona się zakochała.
Nie zrozumiesz
Dla plastików chodzących ulicami –zbyt naturalna.
Dla naturalnych i pięknych ludzi – zbyt plastikowa.
Zbyt daleko mi do ideału, do snu
Spędzonego z powiek przez chłód racjonalnego świata.
Za daleko do piękna i do kwiatów,
Blisko do poezji i sztuki.
Piękne życie nie rozwija przede mną czerwonego dywanu,
Nie zaprasza na herbatkę i słodkie ciasteczka,
Nie obsypuje płatkami róż.
I tak mnie nie zrozumiesz.
***
Gdy nadchodzi zmienniczka dnia
I odwiedza ja przyjaciel srebrzysty,
Posypując niebo gwiazdami jak winnymi gronami,
W powietrzu kwitnie miłość.
Drżąca jak listek na wietrze.
W oknie – ja,
Przyjaciółka ciemności.
Czekam, aż wrócisz. Pospiesz się!
Inaczej utopię się …
W smutku.
Nocą
Nocą, gdy śpisz,
Srebrne towarzyszki nieba świecą.
Tylko one wiedzą,
Tylko one znają tajemnice życia.
Nie mówią nic!
Złoty pan nocy przychodzi na palcach,
Cichutko tańcząc walca.
W ciemnościach nocy
Bije moje serce,
Zagubione, z dala od ciebie…
***
Smutkiem na szybie
namalowałam serce.
Na pożegnanie.
W kałuży wspomnień
widzę tylko to,
co było dobre.
Nikt nie miał
takiego jeziora w oczach
Jak ty.
Tonęłam w twoim spojrzeniu.
Niebo – jak ja zapłakane.
Gdy wreszcie przyjdziesz,
Poderwiesz moje serce do tańca,
A z deszczem do kałuży będą wpadać
same dobre chwile.
Śmierć
Świat jest piękny, a ludzie…?
Każdy na swój sposób chory!
Lubię patrzeć w ludzkie oczy:
Są zwierciadłem duszy
Uwięzionej w plastikach ciał.
Patrząc na ludzkie nieszczęście,
Smutkiem na szybie maluję serce.
Jest jedna jedyna wierna kochanka,
Która cię nigdy nie opuści –
Stoi z kosą w ręku.
Jej sina twarz czeka na odpowiedni znak,
By twe serce zatrzymać.
Zwykła historia
Zapach alkoholu, libacje, płacz –
Takie jest życie wielu z nas.
Rodzice niepewni, czy nas chcą –
Dzieciaki uciekają we własny kąt.
Piwo w bramie, kolejny dzień,
pada już pamięć. Nie chce się żyć!
Blizny na rękach – bohaterszczyzna –
dzień w dzień.
Brak marzeń, brak snu – nie chce się.
Kurator na karku – sensu brak, tlenu brak.
Już cię zostawili, jesteś sam.
Oto jest człowiek…
Stacza się –
Od początku życia po szybki jego kres.
XXI wiek
To już jest koniec!
Wszystko przegrane!
Współcześni ludzie –
Pochłonięci przez pośpiech
Biegną tam, gdzie forsa niesie.
Zaślepione i zimne serca,
Liczą się tylko: seks, kasa i władza.
To ich święta zasada.
Przeraża ta „cywilizacja”,
Przeraża nawet ich śmiech –
Grymas na twarzy wykrzywiony złem.
Czas biegnie przed nimi,
Nie dogonią go.
Nie istnieje już miłość do grobowej deski.
Ludzie – kwiaty zamykają się już,
Nie mamy do nich dostępu, my w XXI wieku.
Sandra Ziarnik
Czarodziejska dusza
Andrzejkowy dzień nadchodzi
Czarujący duszę mą.
Wróżby wszystkie dziś się spełnią,
Więc twarz dziś odnajdę twą.
Woskiem leję znów przez klucz,
Spoglądając w serce Twe.
By odgadnąć pierwszy ruch –
Serca skrytych uczuć puch.
Pędzimy…
Piękne przejrzyste niebo tuli się do ziemi.
Promienie słońca złocą całą kulę.
Ptaki radośnie wyśpiewują hymny.
A ja?
Otoczona teraźniejszością, szarością
Nie zwracam uwagi na piękno.
Piękno, które jest w zasięgu wzroku,
Nie robi na mnie żadnego wrażenia.
Dlaczego?
Dlaczego tak jest?!
Ponieważ prujemy przez życie
Jak przez sztorm w pośpiechu.
Zamiast cieszyć się tęczą,
Pędzimy, pędzimy…
***
Życie jest zaskakujące,
Nigdy nie wiesz, kiedy spotkasz kogoś,
Kto wywróci je do góry nogami.
Nigdy nie wiesz, kiedy dorwie cię prawdziwa miłość.
.
Jednak prawdziwa miłość może się zrodzić tylko z prawdziwej przyjaźni.
I spojrzał na mnie…
Jak mi do twarzy z twoim kochaniem.
A gdy miłość nasza kiedyś się rozejdzie,
Z daleka od siebie będziemy patrzeć w to samo niebo –
Pełne niespełnionych marzeń i snów.
Amanda Hewlik
* * *
W strugach deszczu rozpływam się.
Znikam wśród kropel otoczona szarością
i pustką ciemnych opuszczonych ulic.
W których nic nie ma.
W strugach deszczu szukam cię,
Byś odmienił me życie.
By pojawił się promyczek
w burej codzienności.
By me życie nabrało blasku.
W strugach deszczu znalazłam swój świat,
Bo ty nim jesteś.
Już tu. Dotykasz mych ust
I tysiące motyli w brzuchu podrywa się do lotu.
Szczęśliwa jestem, bo mam ciebie.
* * *
Wśród kwiatów i drzew znalazłam drobinkę szczęścia,
którą okazałeś się być ty.
Długo kazałeś na siebie czekać.
Ale gdy dotarłeś i dotknęłam twego policzka,
poczułam to coś –
zapach twej miłości i woń szczęścia,
które ciepłym płaszczem dobroci,
otuliły me ciało.
* * *
Gdy dzień się kończy, a noc zaczyna,
przychodzisz do mnie w płaszczu z gwiazd.
Tylko dlaczego?
Czyżby powodem było to,
że nie kocham i nie kochałam nikogo?
Jeśli tak, to weź mnie do siebie, Boże.
Widać nie zasługuję, by żyć.
Więc weź mnie do siebie, chcę poczuć smak nieba,
Dobroci, miłości i szczęścia.
Pomóż, Boże! Bo sama nie daję rady.
Natalia Katarzyńska
Już nie
Kochanie,
Umieram za każdym razem,
Kiedy o tobie myślę.
Brakuje mi Ciebie.
Świat mi ogrzewasz.
Tak czułam się, gdy,
Nie raniłeś mnie ty.
Przegrałeś w tej grze.
Lecz ja nie.
Po prostu odejdź.
Odejdź i nie wracaj.
Dla mnie nie istniejesz.
Już słowo „my” nie będzie oznaczało ja i ty.
Nigdy
Nigdy nie przestanę cię kochać.
Nigdy nie przestanę szanować.
Nigdy nie przestanę traktować jak delikatną porcelanę.
Patrzę na ciebie maślanymi oczami.
A gdy cię nie ma, pustka w mym sercu.
Podobno człowiek przed śmiercią widzi całe swoje życie.
Ja widzę ciebie i tylko ciebie.
Serce nie sługa, ono wybrało.
Ogień w mym sercu rozpala miłością.
Noc lśni urodą, kiedy wracasz.
Ze szczęścia łzy spływają mi po policzkach
jak deszcz w ulewny dzień.
Nigdy nie przestanę, póki bije serce.
Martyna Łachacz
Czy doznałeś..?
Odbicie w lustrze jakieś inne
W oczach błysk nie ten sam,
Dłonie pracują podświadomie.
Potok słów wypowiadany bezmyślnie,
By zagłuszyć pustkę, ciszę śmiertelną.
Potok słów wypowiadany bezmyślnie,
By nie dopuścić myśli o uczuciu,
Które trwogę nad ranem obudzi
I serca lodem skuje.
Choć twarzy wokół mnóstwo,
To brak prawdziwej duszy.
Straszliwe uczucie,
Którego nie chciał doświadczyć nawet Bóg,
Gdy ciepła łza płynie po zimnym policzku.
Nie zrozumiesz, mój miły,
Jeśli nigdy tęsknoty i samotności nie zaznałeś…
Gęsi
Jak to jest, że ludzie młodzi wiedzą gardzą?
Świat jest piękny, lecz cóż po tym,
Gdy najprostszych rzeczy o nim nie wiemy?
Przekrzykują się głupie, szkolne gąski:
Kto mniej wie, kto mniej potrafi.
Dziś nie mądrość w modzie, bracie:
Im mniej wiesz, tym większym uznaniem się cieszysz.
Ale czy na pewno o to chodzi?
Zatrzymaj się na moment, kolego mój.
Może czasem warto zabłysnąć wiedzą wspaniałą,
Niż tępymi żartami jak błazen z rękawa sypać…
Szkółka
Tu żelazny Pan wyznacza czas,
Ciężkim dźwiękiem zagania do klas.
Okrzyk: „Kartki i długopisy na stół!”,
A pustym czerepom nogi gną się w pół.
Marnych ocen rośnie stos,
Okropny będzie przyszły los.
Strażnicy wiedzy czekają na twe potknięcie,
Poprawa błędu – kaktusa połknięcie.
Lekcje długie o podłożu nudnym,
Nasz stosunek do nauki tworzą zgubny.
Skoro nauka to potęga,
To dlaczego szkoła to nużąca droga kręta?
Nauko! Choć Cię miłuję,
To nudna lekcja zapału mi odejmuje…