Wycieczka do Oświęcimia (2016)

wycieczka_oswiecim_2016_1wycieczka_oswiecim_2016_2

9 listopada 2016 roku klasy trzecie pojechały do Oświęcimia, aby na własne oczy zobaczyć, jak funkcjonowały niemieckie obozy zagłady. Aura, niestety, nam nie sprzyjała: było zimno i padał śnieg – trzeba jednak dodać, że taka pogoda potęgowała mroczny klimat, jaki udzielił się wszystkim po przekroczeniu bramy obozu. Każdej klasie przydzielono przewodnika, a po otrzymaniu słuchawek wyruszyliśmy na zwiedzanie muzeum, odwiedzając kolejne bloki. Przewodniczka w każdym z budynków opowiadała historie mrożące krew w żyłach, starając się przybliżyć nam codzienną gehennę obozowego życia. Za szybami kolejnych bloków zgromadzono ogromne ilości przedmiotów codziennego użytku, które należały do więźniów: naczynia, buty, ubrania, szczotki.. – niemi świadkowie obozowej grozy. Zobaczyliśmy cele, w których w sposób wyjątkowo wyrafinowany i okrutny karano więźniów, w tym celę, w której męczeńską śmiercią zginął św. Maksymilian Kolbe, ratując życie współwięźnia. Kolejnym etapem naszej wędrówki po oświęcimskim muzeum było oddanie minutą ciszy i modlitwą pod ścianą śmierci hołdu wszystkim ofiarom niemieckiego bestialstwa. Następnie przeszliśmy do krematorium, w którym spalano zwłoki więźniów. Ostatnim etapem naszej wycieczki było, po półgodzinnej przerwie, odwiedzenie obozu w Brzezince. I znów budzące grozę historie o cierpieniu, bólu, strachu ludzi, jak i przerażającym okrucieństwie Niemców. Chyba najbardziej poruszył nas widok dziecięcych rysunków w jednym z bloków i świadomość, że więziono tu również maleńkie bezbronne i przerażone dzieci. Do autokaru wracaliśmy w ponurych nastrojach, zastanawiając się nad uporczywie powracającym pytaniem: Jak mogło do tego dojść? Dlaczego Niemcy – naród wielkich poetów, muzyków, malarzy – zagubili własne człowieczeństwo? To z pewnością nie była radosna wycieczka, zyskaliśmy jednak wiedzę i świadomość tego, do czego zdolny jest człowiek, jeśli przestanie widzieć w drugim człowieku swego bliźniego.

Natalia Grudzińska, Beata Kieć

Skip to content